wrzesień, 1976
- Mick, czy Ty masz coś z głową? - spytałam poirytowana, gdy ten kretyn powiedział mi, że "podrzuci" nam Giovannę nieco wcześniej, bo ma aktualnie parę spraw do załatwienia.
- No wiesz, miewam migreny, ale oprócz tego jest w porządku. - odparł rozbawiony swoim głupim żarcikiem.
- Uspokój się. Nie możesz teraz przywieźć jej do Nowego Jorku, rozumiesz?
- Dlaczego?
- Bo Liliana jeszcze się nie zaaklimatyzowała. Jest tutaj dopiero od dwóch dni, musi się oswoić. Doskonale wiesz jaka jest Giovanna, wszędzie jej pełno, po prostu nie może teraz wrócić.
- Skoro tak to będę musiał zawieźć ją do Saint Tropez, Bianca teraz tam urzęduje.
- Myślisz, że Bianca będzie zajmowała się dwójką dzieci? - spytałam z zażenowaniem.
- Haha, niezłe, ona i opieka nad dziećmi... to oczywiste, że mamy tam nianie, nawet dwie, także bez obaw, wszystko będzie pod kontrolą.
- Skoro tak to w porządku. - powiedziałam i zakręciłam kabel od telefonie na palcu. - Właściwie to kiedyś będziesz w Nowym Jorku?
- Jutro po południu... a właśnie! Nie miałabyś może ochoty, żeby pójść ze mną na taką małą imprezkę? Będzie Warhol, pewnie jacyś projektanci, typowe towarzystwo. - zaproponował, a mi aż zaświeciły się oczy na samą myśl o spotkaniu z Andym czy innymi ciekawymi osobami.
- Z przyjemnością, tylko nie wiem co na to Thomas, poza tym Liliana...
- Przecież nie będziesz tam do rana, maksymalnie parę godzin, a Twój mężuś może iść z nami.
- O nie, to całkowicie odpada. On nie lubi takich przyjęć, ani moich znajomych, dla niego będzie lepiej jeśli zostanie w domu i poczyta książkę, albo gazetę...
- Nie ma to jak rozrywkowy mąż, co? - spytał i zaśmiał się.
- Taa... Mick, ja muszę kończyć, jestem w pracy, do zobaczenia jutro.
- Jasne. Wpadnę po Ciebie przed dwudziestą. Trzymaj się, Złotko. - powiedział, po czym odłożyłam słuchawkę i podeszłam do biurka Romeo, który zawzięcie coś notował.
- Zrobiłeś już to o co Cię, prosiłam przedwczoraj? - spytałam, a on aż podskoczył na krześle.
- O kurde, nie zauważyłem pani. - mruknął i uśmiechnął się przy okazji poprawiając okulary. Ciekawe jaką on ma wadę... - Architekta znalazłem, jest pani z nim umówiona jutro przed trzynastą, ma przyjść tutaj. Ekipę remontową zostawiłem sobie na później, szkoły już znalazłem, tutaj jest mój własnoręcznie wykonany ranking. - powiedział z dumą i podsunął mi pod ręce dużą kartkę z rozpisanym... dosłownie wszystkim. Począwszy od ilości uczniów, kończąc na wynikach z egzaminów. Czy istnieje na tym świecie ktoś tak cudowny jak Romeo? - Skontaktowałem się też z firmą zajmującą się sprzedażą nieruchomości, polecili mi jakąś babkę, ale musi pani sama z nią porozmawiać, bo ona jest Włoszką, a u mnie z włoskim to trochę słabawo.
- Jasne, w takim razie podrzuć mi później jej numer telefonu. Aha! A co z psychologiem?
- Też znalazłem, najlepszy w Nowym Jorku, czytałem kilkanaście opinii i każdy stwierdził, że jest bardzo dobry, a właściwie to bardzo dobra, bo to kobieta. Już tam dzwoniłem i powiedzieli, że najbliższy termin jest za dwa dni, tylko trzeba jeszcze ustalić godzinę.
- W takim razie możesz załatwić tę wizytę na coś po południu, okolice siedemnastej, ewentualnie szesnastej.
Romeo przytaknął, a ja tymczasem wróciłam do gabinetu, aby rozpocząć przeglądanie CV. Wybieranie asystentki to jednak ciężka sprawa...
- Przecież nie będziesz tam do rana, maksymalnie parę godzin, a Twój mężuś może iść z nami.
- O nie, to całkowicie odpada. On nie lubi takich przyjęć, ani moich znajomych, dla niego będzie lepiej jeśli zostanie w domu i poczyta książkę, albo gazetę...
- Nie ma to jak rozrywkowy mąż, co? - spytał i zaśmiał się.
- Taa... Mick, ja muszę kończyć, jestem w pracy, do zobaczenia jutro.
- Jasne. Wpadnę po Ciebie przed dwudziestą. Trzymaj się, Złotko. - powiedział, po czym odłożyłam słuchawkę i podeszłam do biurka Romeo, który zawzięcie coś notował.
- Zrobiłeś już to o co Cię, prosiłam przedwczoraj? - spytałam, a on aż podskoczył na krześle.
- O kurde, nie zauważyłem pani. - mruknął i uśmiechnął się przy okazji poprawiając okulary. Ciekawe jaką on ma wadę... - Architekta znalazłem, jest pani z nim umówiona jutro przed trzynastą, ma przyjść tutaj. Ekipę remontową zostawiłem sobie na później, szkoły już znalazłem, tutaj jest mój własnoręcznie wykonany ranking. - powiedział z dumą i podsunął mi pod ręce dużą kartkę z rozpisanym... dosłownie wszystkim. Począwszy od ilości uczniów, kończąc na wynikach z egzaminów. Czy istnieje na tym świecie ktoś tak cudowny jak Romeo? - Skontaktowałem się też z firmą zajmującą się sprzedażą nieruchomości, polecili mi jakąś babkę, ale musi pani sama z nią porozmawiać, bo ona jest Włoszką, a u mnie z włoskim to trochę słabawo.
- Jasne, w takim razie podrzuć mi później jej numer telefonu. Aha! A co z psychologiem?
- Też znalazłem, najlepszy w Nowym Jorku, czytałem kilkanaście opinii i każdy stwierdził, że jest bardzo dobry, a właściwie to bardzo dobra, bo to kobieta. Już tam dzwoniłem i powiedzieli, że najbliższy termin jest za dwa dni, tylko trzeba jeszcze ustalić godzinę.
- W takim razie możesz załatwić tę wizytę na coś po południu, okolice siedemnastej, ewentualnie szesnastej.
Romeo przytaknął, a ja tymczasem wróciłam do gabinetu, aby rozpocząć przeglądanie CV. Wybieranie asystentki to jednak ciężka sprawa...
* * *
Wyszłam z pracy po dziewiętnastej i pomimo zmęczenia postanowiłam w końcu odwiedzić stary dom, aby zabrać z niego wszystkie pozostałe rzeczy. Miałam już serdecznie dosyć przeprowadzek, przez całe życie przechodziłam z miejsca na miejsce i miałam nadzieję na to, że nowa rezydencja na obrzeżach będzie tym, czego szukałam. Rodzinnym, pełnym miłości domem, z którego nigdy nie będę chciała odejść.
Odszukałam w wielkiej, skórzanej torbie kluczy od apartamentu, powoli je otworzyłam i weszłam do pomieszczenia, które bez żadnych mebli, zasłon i dekoracji wyglądało tak, jakby miało powierzchnię o wielkości co najmniej czterystu metrów. Od razu pozapalałam wszędzie światła i przeszłam do naszej sypialni, gdzie stała tylko jedna, aczkolwiek zajmująca całą ścianę szafa. Była przeznaczona tylko na rzeczy Jim'a. Na dolnych półkach stało wielkie, szare pudło z jego wierszami, tymi, które opublikował i tymi, które już na zawsze miały zostać tajemnicą, o której wiedziałam tylko ja. Nie chciałam ich publikować, nie wiedziałam czy życzyłby sobie tego, aby obcy ludzie czytali to, co pisał o mnie, o nas czy o chaosie, który miał w głowie. Stwierdziłam więc, że lepiej będzie jeśli ich istnienie będzie utrzymane w tajemnicy. Obok wierszy, w małym pudełeczku była fiolka z jego krwią, sama nie wiedziałam po co mi ona była, chociaż czasami mówiłam sobie, że to jakaś namiastka jego ciała...
Na wieszakach wisiały wszystkie jego ubrania, dosłownie każda rzecz, którą wzięłam wraz ze sobą z paryskiego mieszkania. Już dawno ulotnił się z nich jego zapach, który został zastąpiony smrodem czegoś co miało odstraszyć mole.
Na najwyższej półce leżały wszystkie winyle z muzyką The Doors i zeszyty w tekstami piosenek, a tuż obok nich wszystko to, co mi podarował; naszyjniki z diamentów, pierścionki, kolczyki, unikatowe wydania jakiś książek, drogie okulary, aksamitne sukienki, których nie potrafiłam na siebie włożyć, bo zbyt bardzo przypominały mi o nim...
Nie było czasu na to, aby się rozklejać więc szybko spakowałam wszystkie ubrania do walizek, które później spakowałam do Mercedesa, na koniec wróciłam do mieszkania po pudła i albumy ze zdjęciami, po czym pogasiłam światła, zamknęłam drzwi i wróciłam do męża.
* * *
Wpadłam do domu targając za sobą te wszystkie rzeczy i odetchnęłam z ulgą, gdy tylko zamknęłam drzwi i mogłam usiąść na fotelu w przedpokoju, a przy tym wziąć kilka głębszych wdechów.
- O, byłaś w starym mieszkaniu? - spytał Thomas, który nagle zjawił się obok mnie.
- Jak widać. - odparłam i uprzednio zabierając ze sobą kilka pudeł poszłam do naszej sypialni i ułożyłam je wszystkie na dnie szafy.
Poprosiłam Thomasa, aby wniósł całą resztę na górę, a ja tymczasem zerknęłam do pokoju Liliany. Okazało się, że już spała więc sama również poszłam się wykąpać, a później położyłam się w łóżku, gdzie był już Tom.
- Co robiła dzisiaj Lila? - spytałam i wyciągnęłam z szafki stojącej obok łóżka papierosy, zapalniczkę i popielniczkę.
- Nic, siedziała przez cały czas w pokoju, tylko raz minąłem się z nią w przejściu, gdy wracała z toalety, ale nawet się do mnie nie odezwała tylko spuściła głowę. - odparł. - Mówiłaś, że po ślubie nie będziesz palić. - dodał i wymownie spojrzał na odpalonego papierosa.
- Raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić. - powiedziałam i zaciągnęłam się dymem, którego strasznie mi brakowało przez ten cały czas. - Liliana nie może spędzać całych dni z dala od ludzi, musimy coś zrobić. Może pójdziemy na jakiś spacer, albo na zakupy? Najlepiej byłoby wyjechać na jakieś wakacje, póki nie ma szkoły, ale teraz to kompletnie odpada. Tak długo nie było mnie w pracy... nie mogę tak robić.
- Myślę, że najlepiej będzie jeśli pójdziecie na te zakupy, albo na herbatę, coś w tym rodzaju... a jak z psychologiem? Ten Twój asystent kogoś znalazł?
- Tak, umówił Lilę na pojutrze. Tak a propos to dzwonił dzisiaj Mick, powiedział, że przyjeżdża na kilka dni do Nowego Jorku i zaproponował mi, abym poszła z nim na przyjęcie. - powiedziałam, a Tom spojrzał na mnie z wyrzutem...
- Masz zamiar z nim iść? - spytał wyraźnie wzburzony.
- Tak... poza tym podejrzewam, że Michael mnie tylko zawiezie, a później i tak będziemy z dala od siebie. On zapewne przygrucha sobie jakąś młodziutką kelnerkę, a ja będę rozmawiać z jakimiś znajomymi.
- Nie mam pojęcia co widzisz w tych wszystkich imprezach czy innych gównach... - wymamrotał.
- Oj, Tom, każdy ma inne preferencję. Ty wolisz siedzieć w domu ze szklanką kawy i nową gazetą, a ja wolę być wśród ludzi. - odparłam i wrzuciłam wypalonego już papierosa do popielniczki, po czym ułożyłam się na klatce piersiowej Tom'a.
- Jeżeli chcesz to mogę założyć klub starego czytelnika, również będę wśród ludzi.
- Może lepiej zapisz się do kółka różańcowego i namawiaj starsze panie na czytanie magazynów o samochodach? Wtedy przynajmniej nie będę miała powodów do zazdrości.
- A co jeśli gustuję w zagorzałych katoliczkach 50+?
- To z nami koniec. - odparłam z uśmiechem, po czym oboje zasnęliśmy...
- Nic, siedziała przez cały czas w pokoju, tylko raz minąłem się z nią w przejściu, gdy wracała z toalety, ale nawet się do mnie nie odezwała tylko spuściła głowę. - odparł. - Mówiłaś, że po ślubie nie będziesz palić. - dodał i wymownie spojrzał na odpalonego papierosa.
- Raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić. - powiedziałam i zaciągnęłam się dymem, którego strasznie mi brakowało przez ten cały czas. - Liliana nie może spędzać całych dni z dala od ludzi, musimy coś zrobić. Może pójdziemy na jakiś spacer, albo na zakupy? Najlepiej byłoby wyjechać na jakieś wakacje, póki nie ma szkoły, ale teraz to kompletnie odpada. Tak długo nie było mnie w pracy... nie mogę tak robić.
- Myślę, że najlepiej będzie jeśli pójdziecie na te zakupy, albo na herbatę, coś w tym rodzaju... a jak z psychologiem? Ten Twój asystent kogoś znalazł?
- Tak, umówił Lilę na pojutrze. Tak a propos to dzwonił dzisiaj Mick, powiedział, że przyjeżdża na kilka dni do Nowego Jorku i zaproponował mi, abym poszła z nim na przyjęcie. - powiedziałam, a Tom spojrzał na mnie z wyrzutem...
- Masz zamiar z nim iść? - spytał wyraźnie wzburzony.
- Tak... poza tym podejrzewam, że Michael mnie tylko zawiezie, a później i tak będziemy z dala od siebie. On zapewne przygrucha sobie jakąś młodziutką kelnerkę, a ja będę rozmawiać z jakimiś znajomymi.
- Nie mam pojęcia co widzisz w tych wszystkich imprezach czy innych gównach... - wymamrotał.
- Oj, Tom, każdy ma inne preferencję. Ty wolisz siedzieć w domu ze szklanką kawy i nową gazetą, a ja wolę być wśród ludzi. - odparłam i wrzuciłam wypalonego już papierosa do popielniczki, po czym ułożyłam się na klatce piersiowej Tom'a.
- Jeżeli chcesz to mogę założyć klub starego czytelnika, również będę wśród ludzi.
- Może lepiej zapisz się do kółka różańcowego i namawiaj starsze panie na czytanie magazynów o samochodach? Wtedy przynajmniej nie będę miała powodów do zazdrości.
- A co jeśli gustuję w zagorzałych katoliczkach 50+?
- To z nami koniec. - odparłam z uśmiechem, po czym oboje zasnęliśmy...
. . . . . . . . . .
Hej haj heloł.
Sama jestem w szoku, że tak szybko opublikowałam ten rozdział, ale jak już mówiłam wena spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. xDD (kolejny też mam już napisany xD, co tu się wyczynia to ja nie wiem)
Jak już pewno zauważyłyście strzeliłam tu taki szablon i w sumie to chyba go zostawie, bo calkiem mi się podoba, ale dziękuję Estranged (Joanne) za propozycje!!
asasudasildgasldbasdbasibdailsdbdvbsdvjadasjkdbaso
OdpowiedzUsuńTO SIĘ DZIEJE!
ZUZKA PRZEPRASZAM JA NA RAZIE CZYTAĆ I KOMENTOWAĆ NIE MAM JAK, OGÓLNIE POZDRAWIAM ZNAD NOTATEK Z RZĄDÓW GOMUŁKI ALE JEZUUUU...
adulsfyvsdvsdsjsdsdjklb!!!!!!!!!!
Hugs, Rocky XD <333
Haha, ja sama nie wierze w to co się tu wyczynia.
UsuńUcz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz. xDD Ja sama mam tego cholerstwa tyle, że rozumiem Cie doskonale i pozdrawiam znad notatek z francuskiego. xDD <33
Ale się cieszę, że postanowiłaś wrócić! Naprawdę nigdy nie przestanę się zachwycać tym opowiadaniem, jest tak bardzo inne od wszystkich, które czytałam. Mimo, że każde opowiadało o czymś innym to i tak wątki zawsze były do siebie podobne. Gdy czytam o Marii przenoszę się do całkiem innego świata, zapominam kompletnie o tym co mnie otacza, a przed oczami mam obraz lat siedemdziesiątych i tego, co nam akurat prezentujesz.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o Marii i Micku. xD Oni są genialni i mam cichą nadzieję na to, że kiedyś będą parą. Thomas szczerze mówiąc mnie trochę denerwuje i kompletnie nie pasuje mi do Marii, kojarzy mi się z takim typowym starym dziadem co by tylko siedział w domu, oglądał mecze i czytał gazety (taki Ferdek Kiepski xD), a Maryśka natomiast ciągle gdzieś jeździ, to na imprezę, to tu, to tam. Ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają.
Kurde, swoją drogą to mam podejrzenie, że na tej imprezie co to MAria wybiera się z Jaggerem może do czegoś dojść. Może jakieś wznowienie romansu, czy coś w ten deseń? xD
Czekam niecierpliwie na następny i jeszcze raz powiem, że strasznie się cieszę z powrotu! ♥
Powiem Ci, że ja też uwielbiam Marię i Micka. xD Fajnie mi się o nich pisze i muszę ich tu wkleić trochę więcej. A Thomasa faktycznie trzeba trochę rozruszać. xD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz. :D
PS. Kocham Cię za to profilowe. ♥ Jedna z najlepszych sesji Lany!! ♥
OdpowiedzUsuńIsbell powraca!
Po egzaminach, po wystawieniu ocen, jutro tylko świadectwo jeszcze :D
TO SIĘ STAŁO!
ALE GDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ?!
Ogólnie...po takim długim czasie...wyznanie miłości: Kocham Cię, Zuziu <3
Oj, jak tu nie uwielbiać Micka? *.* On jest taki kochany.
Gh, już zapomniałam, jak to Maria wykwintnie mówi. Ale...w ogóle ciekawe, jak to wszystko się potoczy...bo w końcu ona mało czasu spędza z Giovanną, stara jej się to wynagrodzić kupując np. Gwen, przez co ją bardzo rozpieszcza i niszczy. Czytałam ostatnio rozdział, gdzie wspomniano o posłaniu Giovanny do przedszkola...Ale to nadal jest jak życie pod kloszem: kamery, raporty...Ona nigdy nie będzie miała normalnego dzieciństwa, a Marie trzyma ją pod kloszem, zero koleżanek itp, nigdzie jej nie "wypuszcza", a potem mała będzie miała ciężko się przystosować.
Niby dobrze, że Marie przygarnęła Liliannę, ale...już współczuję dziewczynie. Ogólnie to ciekawe, jak mała Vianna zareaguje.
Oj Romeo, Romeo, taki dokładny XD Lubię go, jest fajny. Tylko szkoda tych "uwag" co Marie mówi do siebie na niego , a raczej myśli.
A jednak pamięta o Jimie! Kurczę, ale zaskok!
Czekaj, czekaj...Ona ma Lamborghini (nadal przeżywam, że białe...) Mercedesa i Porsche chyba, prawda? No kiedyś Jim, albo ona sama kupił/a Porsche. Coś było.
"Lilianna nie może spędzać całych dni z dala od ludzi"- ale Giovannę trzymamy pod kloszem, zeby jej pięciolatki nie zdemoralizowały? Ja rozumiem, miedzy Lilą a Vianną jest różnica. Ale no!!
Maria ogólnie jest wkurzająca, a w swoim postępowaniu jeszcze bardziej.
Zacny rozdział Zuzanno, ale gdzież jest kolejny? :O
Czekam!
Po weekendzie na pewno coś dodam! :D
UsuńDziękuje za komentarz ♥ ♥