23 stycznia 2015

18. We need to talk.

 Późno w nocy leżę w łóżku
I walczę z walką, która toczy się we mnie
Myślę, że to czas, by wylądować
Sprowadzić się z powrotem na ziemię

~ Aerosmith, Up On The Mountain
05.01.1972

             Pożegnałam rok 1971 z radością. Czułam niewyobrażalną ulgę w związku z tym, że w końcu się skończył. Z czystym sercem mogłam powiedzieć, że było to najgorsze dwanaście miesięcy mojego życia. Sylwester spędziłam w okropny sposób, czyli z butelką wódki, papierosami i starymi zdjęciami Jim'a. Radzenie sobie z kłopotami w ten sposób było najgorszą rzeczą jaką mogłam zrobić, na szczęście rzadko kiedy miałam takie momenty, zazwyczaj po prostu użalałam się nad sobą, opowiadałam samej sobie o nieszczęściu, które mnie spotkało i źle traktowałam ludzi, którzy mnie otaczali, ale po prostu nie potrafiłam rozmawiać normalnie na przykład z Thomasem, który cały czas się śmiał, mówił o tym jak to "zajebiście" mu się układa i jaki to świetny kredyt udało mu się załatwić. Nie mógł zrozumieć tego, że mam w dupie jego kredyt, podobnie jak jego. Chociaż nie, nie przesadzajmy, nadal go lubiłam, przecież na dobrą sprawę niczego mi nie zrobił, to tylko ja byłam nieco inna.
      Aby moje życie towarzyskie nie legło w gruzach zawierałam znajomości z projektantami. Miałam pieniądze, dom był opłacony, a swoją część na galerię już odłożyłam więc co innego miałam robić ze spadkiem po Jimie? Poza tym On nie miałby nic przeciwko, nigdy nie przywiązywał zbyt dużej wagi do pieniędzy, a oprócz tego lubił, gdy ładnie wyglądałam.
    Moim dobrym znajomym pozostał Halston, dzięki któremu poznałam pewną uroczą kobietę, nazywała się Bianca Jagger. Byłyśmy w tym samym wieku, miałyśmy podobne zainteresowania i tak jakoś wyszło, że kilka razy wyskoczyłyśmy razem na kawę. Tematy do rozmów się nie kończyły, ona jako jedna z niewielu rozumiała moją sytuację i zamiast za każdym razem powtarzać mi coś w stylu "Oj, jak mi przykro Mario, musisz czuć się fatalnie", to po prostu nie poruszała tematu Jim'a, zachowywała się tak jakby nigdy nie istniał, co było mi bardzo na rękę, bo przynajmniej podczas rozmowy z nią mogłam się oderwać od tego wszystkiego.
Bianca była świeżo upieczoną żoną Micka Jaggera, a mimo to już miała z nim problemy. Okazało się, że bywał on bardzo arogancki i lubił otaczać się coraz to piękniejszymi kobietami, przez co jego małżonka odchodziła od zmysłów. Z jednej strony bardzo jej współczułam, a z drugiej twierdziłam, że mogła nie pakować się w ten związek, doskonale wiedziała o tym jaki był Mick podczas związku z jakąś piosenkarką, tacy jak on się nie zmieniają.

       Kolejną znaną osobistością, z którą udało mi się zapoznać był francuski projektant Yves Saint Laurent, bardzo sympatyczny homoseksualista, który bardzo lubił mnie komplementować. Może robił to tylko dlatego, że zostawiałam u niego kilkadziesiąt tysięcy jednorazowo, a może naprawdę mnie lubił, bo przecież mu się nie podobałam...

       Na pozór moje życie było normalne, na pozór normalnie funkcjonowałam, w środku jednak czułam niewyobrażalny smutek i gorycz. Po długich miesiącach nadeszła pora na to, aby wziąć się w garść, ale ja mimo starań nie potrafiłam zapomnieć i obawiałam się tego, że już do końca życia będzie prześladowała mnie przeszłość, a z mojej pamięci nigdy nie uleci obraz Jim'a...

* * *
     Mijała druga godzina, odkąd wraz z Tomem pojawiliśmy się w obskurnym, londyńskim barze. Byłam po pięciu lampkach wina, podobnie jak Thomas, tyle, że on miał mocną głowę i nie pieprzył takich głupot jak ja. 
     - Wiesz, że na początku studiów myślałem, że masz na imię Miriam? 
- Imię jak dla dziwki... 
- Mi się to kojarzy z lekami na bezsenność.
    Gdy podszedł do nas kelner, a Thomas chciał zamówić po raz kolejny to samo stwierdziłam, że nadeszła pora na to, aby wrócić do domu, póki mogłam jeszcze chodzić o własnych siłach.
- Niee, nie idź jeszcze, co ja będę robił sam w domu przez całą noc...?
- Może zadzwoń do rodziców.
- Nie no, proszę, czemu chcesz mnie zostawić?
Tom jęczał, jęczał i nie zanosiło się na to, aby miał przestać, ja naturalnie byłam tym poirytowana więc czym prędzej zostawiłam na stoliku pieniądze, wyszłam z lokalu i wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki. Thomas zapewne nie zdążył nawet wstać z krzesła. Tak się właśnie zwalcza przeszkody. Szybko i skutecznie.

      Gdy przekroczyłam próg domu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że czeka mnie kolejna męcząca i samotna noc zdarzyło się coś niespodziewanego. Zadzwonił telefon, a było już po dwudziestej pierwszej. Pomyślałam, że może to być Bianca, której to mąż znowu coś wykombinował i byłam całkiem blisko. Owszem, był to ktoś z rodziny Jaggerów, ale był ostatnią osobą, którą mogłabym podejrzewać o chęć kontaktu ze mną. W dodatku o tej porze, kto normalny dzwoni do nieznajomej o tej godzinie?
     - Witam Mario, musimy porozmawiać, koniecznie. 
I właśnie tak zaczęło się stąpanie po kruchym lodzie... 

2 komentarze:

  1. Jakos nie umiem zaakceptować tego, ze ona dalej nie rozmawiała z Jimmy'm ;-; No, ale bardzo misie podobalo. Sylwestra spędziła tak jak prawie kazdy ja ;-) haha xd No i ciekawi mnie,któż to do niej zadzwonił :-) czekam na nowy! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby to Mick w tej ostatniej akcji?
    Nadal boleję za Jimem. A jeszcze bardziej za Jimmym. Że ona w ogóle sie z nim nie kontaktuje...Chcę zobaczyć jej minę, jak o nim i o Led Zeppelin usłyszy!
    Bianca Jagger? Żona Micka! No więc to na pewno Mick zadzwonił!
    Projektanci? Coraz gorzej z tą Marią...weź dziewczyno poszalej, a nie galerię...
    JIIIIM! ;C

    OdpowiedzUsuń