11 marca 2015

26. You're cold... bitch!

   - Zapomnij o tym. - powiedziałam stanowczo i rzuciłam brunetowi pełne dezaprobaty spojrzenie. Byłam zażenowana tym co stało się poprzedniej nocy. Zachowałam się jak zwykła dziwka. Zniszczyłam niemal dekadę naszej przyjaźni, a właściwie to on ją zniszczył. Przecież to ON mnie upił i to ON zaciągnął mnie do łóżka. Ja byłam po prostu pijana i nie panowałam nad tym co robię.
- Myślałem, że to coś dla Ciebie znaczyło. - mruknął udając wielce smutnego i pokrzywdzonego.
- To źle myślałeś.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego taka jesteś?! - krzyknął, a ja usiadłam na fotelu czekając na ciąg dalszy jego nic nie znaczącej paplaniny. - Zrzucasz całą winę na mnie, a przecież mogłaś odmówić! Zmuszałem Cię do czegoś?
- Po co w ogóle proponowałeś mi seks? Doskonale wiedziałeś, że od zawsze zależało mi na tym, abyśmy byli przyjaciółmi. PRZYJACIÓŁMI, rozumiesz? Wszystko zepsułeś, już nigdy nie będę patrzeć na Ciebie tak jak kiedyś. - powiedziałam znaczniej spokojnej. Thomas usiadł na kanapie naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie jak w największego wroga.
- Wiesz co... przez dwa lata usiłowałem Cię zdobyć, o ile to odpowiednie słowo. Chciałem abyśmy byli parą, ale ty nawet tego nie dostrzegałaś. Nie widzisz niczego poza czubkiem własnego nosa, jesteś pieprzoną egoistką! Liczy się dla Ciebie tylko forsa. Przez całe życie miałaś to, co chciałaś, zawsze wszystko Ci się udawało. Myślałem, że śmierć Jim'a zdoła Cię zmienić, że to przez co musiałaś otworzy Ci oczy, ale się myliłem. Nie wstyd Ci przed Bianką, że pieprzysz się z jej mężem? Jak możesz kłamać jej w żywe oczy? Jesteś zimną... suką. - ostatnie słowo wymówił po chwili namysłu.
Odebrało mi mowę. Nigdy nie słyszałam czegoś podobnego. Rzuciłam mu spojrzenie przepełnione gniewem i wyszłam z salonu. Oparłam się o blat w kuchni i przyswajam to co powiedział Tom. Miał rację, poniekąd, ale przecież nie mogłam mu tego przyznać. To nie było w moim stylu. Zrzuciłam trzy szklanki z blatu i wróciłam do pomieszczenia, w którym nadal siedział, a właściwie stał brunet.
- Wyjdź stąd. - rzuciłam nawet na niego patrząc. 
- Prawda boli, co? - uśmiechnął się kpiąco i ani drgnął.
- Wypierdalaj. - i wyszedł, pozostawiając mnie samą z kłębiącymi się myślami i płaczącym dzieckiem w sypialni.
* * *
styczeń, 1974
    Przez dwa miesiące milczeliśmy, komunikowaliśmy się za pomocą Frances, czasami nawet wysyłaliśmy sobie karteczki, ale nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Ponad sześćdziesiąt dni minęło bez żadnych ekscesów. Każdego ranka zjawiałam się w pracy, zamykałam się w swoim gabinecie, o trzynastej obserwowałam ludzi, którzy podziwiali obrazy z mojej galerii sztuki, a później wracałam do domu, gdzie czekała na mnie córka, Amanda i Jerry. Piłam kawę, jadłam obiad, przeglądałam listy, później spędzałam czas z Vianną, czasami spotykałam się z Bianką lub Halstonem czy Ivesem. Tak wyglądał każdy dzień, KAŻDY, żadnego urozmaicenia. Mick nie odwiedził mnie ani raz, był zajęty zespołem i pieprzeniem fanek... jakie życie gwiazdy rocka bywa męczące.
W końcu stwierdziłam, że mam tego dosyć, zaczęłam się nudzić. Znudziła mi się praca, która była strasznie nudna, nie sprawiała mi takiej przyjemności jak kiedyś. W dodatku męczyło mnie codzienne mijanie się z Thomasem.
Dziesiątego stycznia na biurku pana Collinswortha znalazła się moja rezygnacja. Nie chciałam żadnych pieniędzy na pożegnanie, przez długie miesiące działalności naszej galerii zwróciła mi się cała suma, którą musiałam przeznaczyć na jej powstanie.
Skończyłam pakować wszystkie swoje rzeczy i stanęłam przy samochodzie czekając na panów, którzy mieli spakować wszystkie pudełka do mojego Porshe.
Niespodziewanie obok mnie zjawił się Tom. Miał łzy w oczach i białą kopertę z rezygnacją i listem pożegnalnym w dłoni.
- Maria, co to jest?! - spytał,.
- Czytać nie umiesz? Może jednak powinnam Ci kupić te okulary na urodziny... - teatralnie westchnęłam i poprawiłam włosy.
- Daruj sobie. Masz zamiar tak po prostu odejść? Chcesz mnie zostawić samego z tym co tworzyliśmy przez tak długi czas?!
- Tak, właśnie taki mam zamiar. - odparłam. Nie chciało mi się z nim kłócić, planowałam odejść bez zbędnych scen. Jakby to w ogóle było możliwe z tym człowiekiem...
- Nie poradzę sobie bez Ciebie. - wyznał, a po jego policzku popłynęła łza.
- Co mnie to interesuje? To Twój problem, ja już tutaj nie pracuję, a teraz bardzo przepraszam, ale muszę jechać do domu, córka na mnie czeka. - poinstruowałam jednego z mężczyzn mówiąc mu gdzie ma poukładać wszystkie moje rzeczy i już chciałam wsiadać do samochodu, ale drzwi zagrodził mi zdesperowany brunet. - Możesz dać mi spokój?
- Nie pozwolę Ci odejść, Maria, przepraszam, nie powinienem mówić Ci tego wszystkiego, zrobię co będziesz chciała, ale błagam Cię, zostań. Nie zdołam utrzymać tego wszystkie sam...
- Kurwa, skończ już, mam Cię dosyć, albo się odsuniesz, albo wezwę ochronę. - i odszedł...
* * *


      Wiedziałam, że będzie to pewnego rodzaju przełom w moim życiu. W końcu nie często nadchodzi rok, w którym na świat przychodzi Twoje dziecko, którego ojcem jest jeden z najsławniejszych ludzi na świecie, porzucasz coś na co ciężko pracowałaś przez długie miesiące i tracisz osobę, którą znasz niemal dekadę. Mimo to nie byłam przybita z tego powodu. Mogłam znaleźć sobie nowe zajęcie, mogłam otworzyć coś swojego, jakąś firmę albo coś w tym stylu, wszystko nadzorowałabym osobiście i nikt nie wtrącałby się do wszystkich spraw.
Rozstanie z Tomem nie wywarło na mnie większego wrażenia. Ludzie przychodzą i odchodzą, a ja nie miałam czasu na użalanie się nad sobą z powodu straty przyjaciela, miałam córkę, którą musiałam się zająć, a on był już dorosłym mężczyzną. Mógł zatrudnić kogoś do pomocy, równie dobrze galeria mogła zostać zamknięta. Umiał ładnie malować, mógł utrzymywać się ze sprzedaży obrazów, Rosalie prowadziła taki styl życia i całkiem nieźle na tym wychodziła. Rozwiązań posiadał wiele, nie potrzebował mnie.

      W domu czekała na mnie Giovanna oraz Jerry. Amanda została zwolniona kilka dni wcześniej, nie potrzebowałam jej. Przez jakiś czas miałam spędzać całe dnie w domu więc opiekunka była zbędna. Trochę dziwnie się czułam, gdy prosiła mnie o to, aby jej nie zwalniać, bo nie ma za co żyć, ale to przecież nie moja wina, że nie chciało jej się uczyć. Gdyby poszła na studia to mogłaby mieć lepszą pracę i nie musiałaby poniżać się w oczach swojej byłej pracodawczyni. Naprawdę nie przepadałam za ludźmi bez wykształcenia. Uwielbiałam osoby, które miały w sobie coś ciekawego; pasje czy zainteresowania. Niby o czym miałabym rozmawiać z kimś kto prowadzi nudne życie i absolutnie nic go nie fascynuje? O testowaniu nowego proszku do prania albo płynu do naczyń?
Miałam nadzieję na to, że Vianna za kilka lat pójdzie w moje ślady. Mogłaby zainteresować się malarstwem albo grą na pianinie. W duchu modliłam się o to, aby nie odziedziczyła talentu po Micku. Co to by było, gdyby moja córka biegała po scenie z mikrofonem albo, broń Boże - zrezygnowała z nauki. Istny skandal i katastrofa rodzinna. Moi rodzice chyba dostaliby zawału, gdyby dowiedzieli się o tym, że ich wnuczka nie chce pójść na studia.
Chciałam dać mojej córce wszystko co najlepsze i miałam ogromną nadzieję na to, że za kilkanaście lat będę mogła być dumna z mojej kochanej Giovanny.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 

Podejrzewam, że po tym rozdziale Wasza nienawiść do Marii wzrosła o jakieś milion procent. XD

2 komentarze:

  1. A tak szczerze...nawet jakby była pijana i by nie chciała, to by z nim nie poszła do łóżka. Nie było takiej akcji, że on ją ciągnąl, a ona nie chciała. Tom ma rację.
    Kurczę, biedny on jest. Żal mi jest go trochę, ale też sam sobie nagrabił, prawda? Ale zgadzam się, Marie jest pieprzoną egoistką i tak serio...współczuję Giovannie.
    Hm, teraz zastanawiam się, czy Mick przypadkiem nie zrobi tak, że ją zostawi...z dzieckiem.
    A ona tak gada, że żadnego urozmaicenia, a przeciez chciała takiego życia zawsze i tak to wygląda. Tyle że faceta nie ma...ale przecież moze się rozejrzeć, za jakimś pfff lekarzem.
    I porzuciła tą galerię...w sumie to i dobrze. Tylko nerwy itd.
    A teraz czas na coś, co głównie spowodowało, że moja nienawiść do Marie wrosła o sekstyliard procent. xD (taka liczba istnieje!)
    NO BO ZWOLNIŁA BIEDNĄ AMANDĘ, KTÓRA TERAZ NIE MA ZA CO ŻYĆ. BY MOGŁA JEJ CHOCIAŻ ZAŁATWIĆ GDZIE INDZIEJ, ALBO ZOSTAWIĆ U SIEBIE! NO KURCZĘ, MARIE TO JEBANA EGOISTKA, ZIMNA SUKA I SIĘ WYWYŻSZA! CHODZI MI O TO, ŻE NIBY "AMANDA SIĘ NIE UCZYŁA", ALE TO MOŻE NIE JEJ WINA? NO KURDE, MARIE ZACHOWUJE SIĘ NIE JAK CZŁOWIEK!
    AA...! WKURZYŁO MNIE TO. JAK TAK MOZNA!
    NO I...
    JA TO MAM NADZIEJĘ, CHOLERNIE WIELKĄ NADZIEJĘ, ŻE GIOVANNA NIE PÓJDZIE W ŚLADY WREDNEJ MAMUSI. NIECH ODZIEDZICZY TALENT PO MICKU, NIECH BĘDZIE PIOSENKARKĄ, GITARZYSTKĄ COKOLWIEK.
    NIE, TYLKO NIE MALARSTWO I GRA NA PIANINIE (CHYBA, ŻE BĘDZIE GRAĆ JAK STEVEN TYLER)...LITOŚCI NOOO! MARIE NIBY TAKA IDEALNA, A WCALE NIE JEST! NIECH CHOCIAŻ RAZ MA NA ZŁOŚĆ, NIECH JEJ CÓRKA NIE BĘDZIE JAK ONA.
    NIE NO, NAUKI NIE MUSI RZUCAĆ, CHOCIAŻ CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ MINĘ MARIE, GDYBY GIOVANNA TO ZROBIŁA :3
    Przeczytałaś mojego E-maila? Tam wyjaśniłam parę spraw.
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć i czołem, kluski z rosołem.
    Dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam. I...tak, masz rację, teraz w moich oczach Maria to pierdolona rozpieszczona kurwa, która nie ma uczuć i nie zwraca uwagi na nikogo. Swoją drogą, przez jakiś czas sie z nią utożsamiałam. O mój Boże, ludzie mieli ze mną piekło.
    arghhahwhkrekxnwk, tak bardzo chciałam, żeby Marie się zmieniła, żeby coś ją łączyło z Dżimim. Kurczę, mało fanfiction jest o Ledach! ale, powiem ci szczerze, że pojechałaś po bandzie i to konkretnie. Jimmy Page, Mick Jagger i najcudowniejsze cudo Jim Morrison. Na Wattpadzie już dostaję kurwicy bo wszystko jest o tym jebanym One Direction X'D
    Tom... Szkoda mi go i chyba zaraz się rozkleję, współczuję mu, że spotkał Panią wiecznie-zadufana-w-sobie-nikt-mnie-nie-obchodzi. Koniec przezywania Marie!
    Naprawdę dziwi mnie zachowanie Bianki. Wybaczyła zdradę? Niezła jest.
    Giovanna to zajebiste imie, uczę się włoskiego i jest takie typowe! Artistiko 8-)
    Ale fragment o Amandzie mnie powalił na barki(albo łopatki)... Może Amanda nie miała warunków do nauki? Może chciała zostać Robertem Plantem? Może chciała zostać super sławnym malarzem? Marie, jak nie wiesz i nie znasz, to zamknij mordę. Ej, miało być koniec wyzywania Marie. Sorka.
    Czekam, czekam! +zapraszam do mnie na notke jnformacyjnĄ xD
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń