Włożyłam na głowę czarny kapelusz z siateczką na oczy, która nieco ograniczała moją widoczność i wysiadłam z żółtej taksówki. Maszerowałam tuż za Mickiem w stronę naszego hotelu i starałam się utrzymać równowagę na wysokich, niebieskich butach na obcasie. Nigdy nie miałam problemów z chodzeniem na szpilkach, ale nadal byłam roztrzęsiona po opuszczeniu mojej małej Gianny. Miałam nie widzieć jej aż dwa tygodnie! Było to nasze pierwsze rozstanie na taki okres czasu, ale nie mogłam siedzieć z nią w domu podczas, gdy przed oczami przelatywała mi szansa na poznanie samego Andy'ego Warhola. Nie mogłam uwierzyć w to, że już następnego dnia czekało mnie spotkanie kogoś takiego jak on.
- Maria, nie przejmuj się, przecież to tylko czternaście dni, ja czasami nie widziałem Jade lub Gii przez miesiąc, nie wspominając już o Karis. - powiedział Mick i otworzył mi drzwi do naszego apartamentu. Był wyjątkowo skromny, co mnie zasmuciło, ale też zszokowało. Myślałam, że to prestiżowy hotel, a jego wnętrze nie robiło zbyt dużego wrażenia.
- Nasza córka ma na imię Giovanna, a nie Gia, kiedy w końcu przestaniesz ją tak nazywać? - spytałam z delikatnym oburzeniem. - Poza tym to nie porównuj siebie do mnie, to żadne pocieszenie, powiedziałabym, że wręcz obraza. Dla Ciebie dzieci są wpadką, nawet nie potrafisz się nimi zająć i to nie tylko moje zdanie, Bianca też tak twierdzi.
- Tak, wiem, jestem wyrodnym ojcem, ale nie nie kłóćmy się. Mieliśmy spędzić te dwa tygodnie w miłej atmosferze, a ty na samym wstępie na mnie naskakujesz.
No tak, miał rację. Przed wyjazdem zdążyliśmy pokłócić się kilka razy o jakieś bzdury i obiecaliśmy sobie, że podczas pobytu w Nowym Jorku popracujemy nad naszymi relacjami, czysto przyjacielskimi rzecz jasna. Nasz romans dobiegł już końca. Zaprzyjaźniłam się z Bianką i nie potrafiłam dłużej jej tego robić. Co z tego, że Mick był (zaraz po Jimie...) najprzystojniejszym i najbardziej czarującym mężczyzną jakiego miałam okazję poznać? Co z tego, że był cholernie pociągający? Co z tego, że właśnie zaczął ozdabiać pocałunkami moją szyję i dekolt?
- Michael, przestań. - powiedziałam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Brunet spojrzał na mnie z wyraźnym rozczarowaniem i zaczął rozpakowywać swoją walizkę. Musiałam hamować się przed tym, aby nie rzucić się na jego ciało jak gwałciciel na dziewicę. Boże, co ja piszę? Stop. Mike był moim przyjacielem, łączyło nas jedynie dziecko.
- To co chciałabyś robić wieczorem?
- Już jest dwudziesta... zaraz pójdę się wykąpać i położę się spać, jutro musimy wstać o siódmej godzinie. - odpowiedziałam i podniosłam się z łóżka. Mick wrócił do rozpakowywania swoich ubrań, a ja zamknęłam się w łazience, aby oddać się relaksacyjnej kąpieli. Napełniłam wannę gorącą wodą, a po chwili znalazłam się w środku, uprzednio wieszając perłowy ręcznik na wieszaku. Moment błogości i wytchnienia musiał jak zwykle zepsuć Mick.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać. - oznajmił i usiadł na białej, masywnej szafce. Wyglądał wyjątkowo sek... nie, wcale nie wyglądał seksownie, wyglądaj tak jak zawsze.
- Akurat teraz? Chciałabym się wykąpać.
- Ale gdy patrzę na Twoje ciało to lepiej mi idzie koncentracja.
- Jesteś nienormalny.
- Tak, wiem... więc chciałbym Ci coś powiedzieć. - oznajmił z wyraźnym zakłopotaniem i posłał mi nerwowy uśmiech. - Kilka dni temu rozmawiałem z Bianką. O nas, o Tobie, o Giannie i Jade. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jeśli wyprowadzimy się z Wielkiej Brytanii.
Mick przez przypadek zrzucił szampon z szafki, który wpadł do wanny i ochlapał jego jasną koszulę. Zaśmiałam się mimo tego, że zbierało mi się na płacz. W porę się opanowałam i zadałam wyjątkowo ważne w tamtej chwili pytanie: Dokąd?
- Do Paryża. Będziemy tam nagrywali płytę, Keith i Anita kupili dom na jakiejś wsi, sześćdziesiąt kilometrów od miasta.
- A co z Giovanną? Już teraz nie masz dla niej czasu, mimo że mieszkamy kilka dzielnic od siebie.
Tak naprawdę nie bolał mnie brak Micka przy mojej córce. Ona była jeszcze mała, ja jej wystarczałam. Bardziej interesowała mnie samotność, która znowu miała mnie dopaść. Miałam stracić dwójkę moich bliskich znajomych. Rzekome Miasto Miłości zabierało mi kolejnego mężczyznę, a ja nie mogłam temu zaradzić.
- Nie wiem, ale uwierz mi, że chciałbym mieć ją przy sobie, ale nie mam czasu. I jeszcze Bianca... wiesz, kocham ją, bardzo, i nie chcę, aby to małżeństwo się rozpadło.
- Nie chcesz żeby się rozpadło? To po jaką cholerę tutaj jesteś? Skoro tak bardzo kochasz Biankę to mogłeś tutaj przyjechać z nią, a nie ze mną. - powiedziałam i wyszłam z wanny. Już dawno straciłam ochotę na kąpiel, tym bardziej w towarzystwie Micka, który cały czas się na mnie patrzał.
- Jak zwykle tylko się czepiasz, powinnaś okazać mi choć trochę wdzięczności za to, że dzięki mnie poznasz tyle osób.
Mick stanął przy oknie i zaczął palić papierosa, jak gdyby nigdy nic, jakby właśnie nie podniósł mi ciśnienia o tysiąc stopni.
- Sądzisz, że bez Ciebie nie miałabym szans na to, aby ich spotkać?
- No... tak.
- Jesteś bezczelny. Jak możesz tak mówić?! Za kogo mnie uważasz? Potrafię sama o wszystko zawalczyć i mogę zdobyć co tylko będę chciała, a Ty nie jesteś mi do niczego potrzebny.
Byłam wściekła. Okrutnie zdenerwowało mnie jego zachowanie. Czasami miałam wrażenie, że Mike wrzuca wszystkie kobiety do jednego worka. W końcu rzadko kiedy spotykał panie, które miały jakieś możliwości. Bianca była po prostu Bianką Jagger. Niczego nie osiągnęła i gdyby nie małżeństwo z liderem The Rolling Stones to nikt by o niej nie usłyszał. Nie wyobrażałam sobie życia w cieniu męża, ona niby też nie, ale nigdy nie słyszałam o jej działalności, jakiejkolwiek. Ja miałam zamiar robić wszystko, aby ludzie znali mnie jako Marię Moretti - Morrison, a nie "tą, która była z Morrisonem".
- Chyba nie chce mi się już rozmawiać. Idę się wykąpać. - mruknął Michael i rozpoczął poszukiwanie piżamy.
- Jasne, najlepiej jest wytrącić mnie z równowagi, a później po prostu urwać temat... w sumie to powinnam się do tego przyzwyczaić, zawsze tak robisz.
Brunet uśmiechnął się do mnie jak ostatni debil, po czym zamknął się w łazience, a ja mogłam w spokoju się ubrać i zadzwonić do Jerry.
- Dobry wieczór, tutaj Maria, chciałam tylko zapytać o Giovannę, co u niej słychać?
- Wszystko w jak najlepszym porządku. Zjadła dzisiaj zupkę, później się bawiłyśmy, a dom aż błyszczy. - powiedziała Jerry jednym tchem.
Uwielbiałam tę kobietę. Mimo mojej niechęci do ludzi jej pokroju, tę blondynkę traktowałam jak skarb. Zawsze doskonale wypełniała swoje obowiązki, robiła wszystko tak, jak chciałam, czego mogłabym chcieć więcej?
- To wspaniale.
- Aha! Dzwoniła pani Goldberg, mówiła, że ma jakąś szalenie ważną sprawę i musi jak najszybciej się z panią skontaktować.
- W takim razie za chwilę do niej zadzwonię. Muszę kończyć, zadzwonię jutro, dobranoc. - szybko odłożyłam słuchawkę, widząc Mick'a, który właśnie wyszedł z łazienki. Był kompletnie nagi, ale starałam się nie zwracać na TO uwagi. Czym prędzej musiałam skontaktować się z Rosalie, nieco zaniepokoiła mnie ta "poważna sprawa", o której wspomniała Jerry. Moja przyjaciółka często miała skłonności do przesady i zbędnego panikowania, ale mimo to wolałam się upewnić, że wszystko jest w porządku.
- Witaj Rose, Maria z tej strony.
- O mój Boże, nareszcie dzwonisz! Nie uwierzysz co się stało! Wychodzę za mąż! - krzyknęła rozradowana, przez co musiałam odsunąć słuchawkę od ucha.
- W końcu... już dwa lata chodzisz z pierścionkiem zaręczynowym, najwyższa pora na ślub. - siliłam się na entuzjazm, chociaż zapewne i tak nic z tego nie wyszło. Nie chciałam rozmawiać o tym cyrku zwanym ślubem.
- A wiesz co jest najlepsze? Za trzy tygodnie mam samolot do Londynu, pomożesz mi wybrać odpowiednią suknię. Będzie wspaniale, nareszcie się spotkamy, tak dawno nie widziałam Giovanny. A jak myślisz, lepsza będzie biała sukienka czy kremowa, a może perłowa? Chociaż nie, będę wyglądała zbyt plastikowo. W bieli będzie ładniej. I klasycznie. Boże, mam ochotę skakać z radości, tyle czasu czekałam na ten ślub!
O MATKO. Czy może być coś gorszego od dramatycznego słowotoku Rosalie Goldberg? To gorsze niż tsunami i trzęsienia ziemi.
Po czterdziestu minutach ślubnej paplaniny z ulgą odłożyłam słuchawkę i mogłam położyć się do łóżka... gdyby nie Mick, który leżał po prawej stronie materaca z gazetą w dłoni i papierosem w ustach.
- Nie będziesz ze mną spał. I zgaś tego papierosa. - wymamrotałam.
- Mary, no przepraszam. - powiedział i próbował mnie przytulić, ale szybko się od niego odsunęłam. Miałam dosyć tego człowieka i zaczęłam żałować decyzji o przyjeździe do Nowego Jorku akurat w jego towarzystwie.
- Nie mów do mnie Mary. I zejdź z łóżka.
- Nie będę spał na kanapie. Jak chcesz to sama możesz iść spać do salonu. Dobranoc, skarbie. - powiedział i rzucił we mnie poduszką, po czym cicho się zaśmiał. Po chwili stoczyliśmy bitwę na poduszki, tak, to się stało naprawdę. Na chwilę powróciliśmy do przedszkola, a później poszliśmy spać. Razem.
* * *
Tego dnia z całą pewnością wyglądałam przepięknie. Klasyczną, jedwabną, czarną sukienkę i białą, cieniutką marynarkę ozdabiał szary kapelusz, diamenty na szyi i skromna torebka Chanel.
Mick przez cały czas zasypywał mnie komplementami, ale doskonale wiedziałam, że robił to tylko po to, aby dostać nagrodę w nocy więc kulturalnie kazałam mu się zamknąć.
Punktualnie o dziewiętnastej czterdzieści zjawiliśmy się na kameralnym przyjęciu. W niedużym klubie znajdowało się maksymalnie czterdzieści osób, a wśród nich odszukałam Halstona, Oscara de la Rentę, Claude Dell' Orefice, którego miałam już okazję poznać i, oczywiście, Andy'ego Warhola.
Mick przez cały czas zasypywał mnie komplementami, ale doskonale wiedziałam, że robił to tylko po to, aby dostać nagrodę w nocy więc kulturalnie kazałam mu się zamknąć.
Punktualnie o dziewiętnastej czterdzieści zjawiliśmy się na kameralnym przyjęciu. W niedużym klubie znajdowało się maksymalnie czterdzieści osób, a wśród nich odszukałam Halstona, Oscara de la Rentę, Claude Dell' Orefice, którego miałam już okazję poznać i, oczywiście, Andy'ego Warhola.
Jeśli chodzi o Andy'ego to na początku naszej rozmowy byłam nim oczarowana. Był uprzejmy, kulturalny, szarmancki... fascynował mnie, ale po niecałej godzinie rozmowy uważałam go za zwykłego, może trochę dziwnego artystę. Spodziewałam się czegoś innego, ale mimo to nie miałam ochoty na szybką ucieczkę i powrót do Anglii pierwszym lepszym samolotem. Andy może nie był taki, jak go sobie wyobrażałam, ale za to całkiem miło się z nim plotkowało. Był gadatliwy, nieco marudny i podobnie jak ja, uwielbiał komentowanie ubioru i zachowania innych. Czułam się tak, jakbym rozmawiała z przyjaciółką.
- A gdzież to się podział Michael? - zapytał Andy i rozejrzał się dookoła.
- Poszedł się zabawić. - odparłam. - Z kelnerką.
- No tak, rozumiem. Cały Jagger. - westchnął, po czym oboje się zaśmialiśmy. - Właśnie! Mario, muszę Cię pochwalić. Niedawno miałem okazję do zobaczenia Twojego obrazu, tego z panoramą Los Angeles. Wspaniała precyzja, a te proporcje! Idealne, wprost wyśmienite, nie było do czego się przyczepić.
- Czy ja wiem... osobiście nie jestem co do niego przekonana, ale może to przez mój uraz do tego miasta. Nie znoszę go i nie mam pojęcia dlaczego je namalowałam.
Na samo wspomnienie o Kalifornii zrobiło mi się słabo.
- Naprawdę? A ja bardzo lubię ten klimat. Nowy Jork bywa zdradliwy, w Los Angeles zawsze jest ciepło, poza tym mieszka tam wielu ciekawych ludzi, chętnie bym tam zamieszkał, może na stare lata mi się uda, na razie trzymają mnie tutaj pewne obow... - Andy'emu przerwał Yves Saint Laurent, który dosiadł się do naszego stolika.
- Maria! W końcu Cię znalazłem. Zawsze było mi nie po drodze do Anglii, a tutaj spotkała mnie taka niespodzianka. Andy, pozwól, że porwę na chwilę tę piękną panią.
- Nie ma sprawy, pójdę do tego przystojniaka przy barze, później dokończymy, kochana.
Nie żebym czuła się jakoś dziwnie w otoczeniu niemalże samych gejów, ale bezpośredniość Andy'ego zbiła mnie z tropu. Poza tym tuż obok mnie siedział Yves, w okularach i błyszczącej marynarce, który jak wiadomo, również wolał mężczyzn.
- No dobrze, chodzi o to, że mój znajomy dowiedział się o tym, że madame Harriet planuje zakończenie swojej działalności w Fragility, czyli niebawem zwolni się ciepła posadka redaktor naczelnej. Od razu pomyślałem o Tobie, w końcu taki talent i zdolności przywódcze nie mogą się marnować. Także proszę, tutaj jest numer do Larry'ego Hoffman'a, a pod spodem do mnie, zawsze służę pomocą, w razie jakby przydała się jakaś elegancka sukienka na rozmowę kwalifikacyjną. - powiedział i puścił mi oczko, po czym wręczył mi maleńką kartkę i odszedł, a mi aż zaświeciły się oczy. Posada redaktor naczelnej takiego pisma jak Fragility było niczym spełnienie marzeń, a w dodatku mogłabym podbudować swój domowy budżet. Postanowiłam, że pierwszą rzeczą jaką zrobię następnego ranka będzie zatelefonowanie do Hoffmana.
Spędziłam w tym miejscu jeszcze dwie godziny, które niemiłosiernie się dłużyły. Andy i Claude cały czas wymyślali tematy do rozmów, a ja nie mogłam się na niczym skupić, bo moją głowę cały czas zaprzątały wizje nowej pracy.
Przed drugą w nocy pożegnałam się ze wszystkimi obecnymi, uprzednio chowając do torby kilka numerów telefonu, w tym ten od Claude. Rozwiódł się z żoną i nie krył tego, że mu się spodobałam, ale ja oczywiście nie byłam zainteresowana.
Taksówka zawiozła mnie do hotelu, w pokoju czekała na mnie wyjątkowo niepożądana w tamtej chwili niespodzianka. Mick, z trzema bukietami czerwonych róż i szampanem. Posłałam mu kpiący uśmiech, zabrałam swoje walizki i zjechałam windą do recepcji, aby wykupić własne lokum na kolejne dni, które miałam zamiar spędzić w Nowym Jorku.
Ja cię kręcę. Interesujesz się modą, czy to są zmyślone nazwiska, albo z Google? XD Nikogo tam nie kojarzę, jedynie Warhol parę razy przeczytałam Wargol. Nie wiem czemu :D
OdpowiedzUsuńMick, ty chuju. Masz rację, jesteś wyrodnym ojcem, ale bez przesady. Może jeszcze zapomnisz o Giovannie? Micka zawsze dobrze kojarzyłam, bo Stonesi, ale przez to opowiadanie będzie uzależnionym od seksu erotomanem(masło maślane). Ta Jerry jest wspaniała, przypomina mi taką sympatyczną babunie, co nigdy się nie złości. Może umieścisz ją w albumie? :D
Hmm, to dobrze, że większość z nich to geje, Marie się nie załapie ^^ nie no, żartuję😉 Ej, coś mi się zdaję, że ona nie wie czego chce. Na każdym kroku by wychwalała Dżagera, a jak już przyjdzie co do czego, to wynajmuje inny pokój, hahahahaha :D
Czekam na nowy ^^